poniedziałek, 16 marca 2015

gąsienica, bibliomania i nosidło

Cześć i czołem! 
Tydzień milczenia wynikał z prozaicznej przyczyny - mój organizm źle znosi marcowe pogody (jak co roku). Tym razem aura obdarowała mnie tygodniową migreną, więc odpuściłam sobie tyle, ile mogłam i swoje funkcje życiowe ograniczyłam do minimum. Ale wczoraj był pierwszy od tygodnia dzień bez bólu głowy, więc teraz już bez wymówek - wracam do pisania. 

A trzeba przyznać, że jest o czym pisać. Mam już gotowy tekst o BLW, ale czeka na lepsze czasy, bo nie chcę nikogo przytłoczyć tą tematyką. Wrzucam na jedzeniowy luz, ale nie do końca, ponieważ kupiłam dzisiaj książkę o...jedzeniu! Być może znacie pana Erica Carle'a? Ja jestem jego fanką od momentu, gdy pierwszy raz zobaczyłam na żywo "Moją pierwszą książkę o kolorach". Jest to jedna z najładniej wydanych książek dla dzieci, jakie kiedykolwiek widziałam. Wygląda tak, jakby przed chwilą ktoś pomalował ją farbami. Zdjęcia tego nie oddadzą, ale macie małą próbkę: 



Na półce czeka "Moja pierwsza książka o liczbach", ale to dopiero za jakiś czas. Dziś zaopatrzyłam nas w "Bardzo głodną gąsienicę". Oto jak się prezentuje: 





Prawda, że urocza? 
Nie mogłam się jej oprzeć, ale co poradzę na to, że byłam dziś w bibliotece oddać "Bezcennego" (o mojej wyprawie po niego pisałam tutaj)? Czy to moja wina, że jeden z moich ulubionych sklepów z zabawkami jest po drodze? Sami przyznacie, że nie miałam wyjścia... 


I cały zestaw, o którego istnieniu niniejszym informuję mojego męża. Pozdro, Skarbie :*

Oczywiście wyprawa odbyła się w nosidle. Jak zwykle wzbudziliśmy niemałą sensację na Żoliborzu i Bielanach. Z radością jednak stwierdzam, że w przeważającej większości - sensację pozytywną. Jedna pani tylko z niezadowoleniem cmokała na nas, przekonując mnie, że robię dziecku krzywdę. Ale cóż to jest wobec tylu miłych uśmiechów? :) 
Dzieć w nosidle usnął. Po powrocie do domu wyglądaliśmy tak: 



Dzieć śpi nadal, a ja korzystam i piszę ten post, a potem wracam do mojej zmory, czyli wybierania nowego fotelika do samochodu. 

4 komentarze:

  1. Fotelik samochodowy... o nie.. nas też to czeka zaraz :( Marysia Górecka o tym pisała na swoim blogu, ale z tych wszystkich mądrych informacji zapamiętałam tylko, że lepiej, by dziecko jeździło tyłem do kierunku jazdy. Zleciłam wybór Piotrkowi :)

    A gąsienicę też mieliśmy... dopóki Marcin nie okazał się bardziej głodny od niej. Może nie zjadł stron, ale wszystkie powyrywał :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, u nas taki tragiczny los spotkal ksiege dzwiekow :( co do fotelikow, to my chcemy wlasnie rwf, bo najbezpieczniejszy, ale w pl jest maly wybor i trudno dopasowac do samochodu... (smuteczek)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń