piątek, 20 lutego 2015

gorączkowa lektura

Pierwsza książka, po którą sięgnęłam w roku 2015, nie była może szczytem literackich możliwości. Nie była też szczytem moich czytelniczych ambicji. Ale biorąc pod uwagę, że Nowy Rok powitałam z anginą oraz z zapaleniem gardła, zatok i oskrzeli, naprawdę za sukces uważam, że w ogóle coś udało mi się przeczytać.

"Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął" Jonassona Jonasa wpadł mi w ręce, gdy robiłam świąteczne zakupy. Właściwie kupiłam tę książkę pod wpływem impulsu. Zdziwiłam się, jak ją zobaczyłam, bo kojarzyłam film pod tym tytułem, a okazało się, że to była adaptacja powieści. (Nawiasem mówiąc od miesiąca zbieram się, żeby go obejrzeć, ciekawa jestem, jak reżyser i scenarzysta wybrnęli z mnogości wątków.)

Sama książka jest przezabawna i pełna zwrotów akcji. Czyta się ją lekko, można się pośmiać - to naprawdę niezły poprawiacz humoru. "Stulatek..." jest połączeniem komedii (z elementami czarnego humoru), powieści sensacyjnej i kryminału. Jednak tym, co nadaje wyjątkowego charakteru, jest - moim zdaniem - naprawdę oryginalny przegląd wydarzeń z minionego stulecia. Wątki historyczne czytałam z przymrużeniem oka, bo ukazane są zabawnie, czasem wręcz groteskowo. Wyszłam z założenia, że autor autentyczne historie mocno ubarwił, mieszając rzeczywistość z fantazją. Ale kiedy doszłam do fragmentu o Amandzie Einstein, poziom abstrakcji sięgnął zenitu. Zaczęłam guglować różne wątki, które wydawały mi się zmyślone. Okazało się, że część z nich jest (w mniejszym lub większym stopniu) prawdziwa! Drodzy badacze literatury, może ktoś z Was zechce prześwietlić całą tę książkę pod kątem zgodności z faktami? Czuję, że mogłoby to być fascynujące zadanie :)

www.matras.pl



A tak wygląda okładka.
Nie jest to (delikatnie mówiąc) mistrzostwo świata, ale nieźle koresponduje z treścią książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz